Mohad najbardziej tęsknił za rodziną

IMG_1934

Mohad z rodziną na lotnisku w Warszawie. Fot. Rafał Kostrzyński / UNHCR

Poznałem Mohada w styczniu 2013 roku. Właśnie przyjechał do Polski z Malty, gdzie otrzymał status uchodźcy. Warszawa była wtedy zasypana śniegiem, a temperatura wynosiła minus 15 stopni. W La Valetcie było pewnie ze 30 stopni więcej. Ktoś mógłby zapytać, dlaczego młody Somalijczyk miałby zamieniać ciepłą Maltę na mroźną Polskę…

Mohad miał tylko jeden powód, by to robić. Bardzo ważny powód. Na Malcie miał wprawdzie stałą pracę, ale co z tego, skoro nie mógł tam mieszkać z rodziną.

W 2008 roku Mohad, rybak z Kismajo w Somalii, musiał opuścić swój dom z powodu pogróżek ze strony islamistów. To musiała być samotna ucieczka. Jego dzieci były zbyt małe, żeby znieść trudy podróży w nieznane, a jego żona była w ciąży. „Znajdę bezpieczne schronienie i ściągnę tam was do siebie, zobaczysz. Prędzej czy później”, powiedział do niej podczas pośpiesznego pożegnania.

Swoje przyrzeczenie zrealizował znacznie „później” niż „wcześniej”. W poszukiwaniu bezpiecznego miejsca przeszedł Saharę i dotarł nad Morze Śródziemne, skąd w towarzystwie kilkudziesięciu innych uchodźców wyrusył małą sypiącą się łodzią do Europy. „Dali nam nadajnik GPS i kazali się kierować na Maltę”, wspominał Mohad. „Dotarliśmy tam po czterech dniach. Jeden dzień więcej, a umarłbym z pragnienia”.

Na Malcie Mohad był wprawdzie bezpieczny, ale tęsknił za rodziną, która tymczasem znalazła schronienie w Kenii. Gdy okazało się, że władze Malty nie zgadzają się na łączenie rodzin, zaczął rozglądać się za innymi możliwościami. W ten sposób minęło pięć długich lat. Pewnego dnia otrzymał propozycję przeniesienia się do Polski. „Zapytałem ich tylko, czy będę mógł sprowadzić tam swoją rodzinę”, powiedział mi.

Jego determinacja w końcu się opłaciła. Pół roku po naszym spotkaniu, dzięki wsparciu UNHCR, władz polskich i kilku organizacji pozarządowych, mógł w końcu powitać żonę i dzieci na warszawskim lotnisku. Ulga na jego twarzy była niemal namacalna, gdy dotarło do niego, że właśnie spełnił swoją obietnicę. Wiem, bo przy tym byłem.

Tekst i zdjęcie: Rafał Kostrzyński / UNHCR


Nawet 1 rodzina rozdzielona wojną to za dużo

Dowiedz się więcej o naszej pracy z uchodźcami na UNHCR.org