UNHCR ratuje uchodźców z ogarniętego wojną miasta w Sudanie Południowym

20-01-2014 DŻUBA, Sudan Południowy, 15 stycznia (UNHCR) – Niewielu ludzi marzyłoby dziś o tym, by znaleźć się w Dżubie – mieście, w którym ulice są pełne czołgów, wojskowych ciężarówek i uzbrojonych po zęby żołnierzy. Jusif jest jednak zachwycony.Gdy na lotnisku w Dżubie Jusif, uchodźca z Sudanu wysiada z samolotu należącego […]

20-01-2014

DŻUBA, Sudan Południowy, 15 stycznia (UNHCR) – Niewielu ludzi marzyłoby dziś o tym, by znaleźć się w Dżubie – mieście, w którym ulice są pełne czołgów, wojskowych ciężarówek i uzbrojonych po zęby żołnierzy. Jusif jest jednak zachwycony.Gdy na lotnisku w Dżubie Jusif, uchodźca z Sudanu wysiada z samolotu należącego do ONZ, na jego twarzy maluje się poczucie ulgi. Widać je gdy wymienia uścisk dłoni z pracującą w UNHCR specjalistką ds. ochrony uchodźców Katarzyną Kot-Majewską. To ona wydostała go z Bentiu, miasta na północy Sudanu Południowego. Jusif spędził tam ponad dwa tygodnie pośród niekończącej się strzelaniny. “Cieszę się, że wreszcie udało mi się stamtąd wydostać. Cieszę się, że żyję”, powiedział uradowany Jusif.Jusif, który został zarejestrowany w Ugandzie jako uchodźca, dotarł do Bentiu w listopadzie, żeby spotkać się z siostrą, która właśnie straciła męża i dwoje dzieci w wypadku samochodowym. Miesiąc później, gdy Sudan Południowy ogarnęła fala przemocy na tle etnicznym, wciąż tam był.Siły rządowe straciły kontrolę nad bogatym w złoża ropy Bentiu na rzecz opozycji, ale liczą na to, że wkrótce uda im się odzyskać miasto. Podczas bitwy o Bentiu, Jusif, który jest prawnikiem, przeżył straszną noc skulony pod łóżkiem w mieszkaniu swojego znajomego sklepikarza. Mówi, że od wieczora do świtu trwał ostrzał domów sklepikarzy, którzy ze względu na swoje pieniądze i towary, stali się celem ataków.Kiedy udało mu się wraz przyjaciółmi i krewnymi wydostać rano na ulicę, jego jedyną myślą było przedrzeć się przez ciała zabitych do siebiby UNMISS (Misji ONZ w Sudanie Południowym). Gdy dotarli na miejsce, Jusif i jego przyjaciel Nagmadin bali się wychodzić na zewnątrz. “Cały czas siedziałem w budynku. Nigdy nawet nie zbliżyłem się do bramy, nie wyobrażałem sobie więc jak mogę dotrzeć do Dzuby albo do Kampali”, mówi Jusif. “Myślałem, że zaraz zginę”.Pomoc nadeszła w postaci Kirsten Young, która w ONZ zajmuje się doradztwem w sprawach ochrony cywilów. Po pieciu dniach spędzonych na terenie placówki ONZ w Bentiu, Jusif zauważył, że przygotowuje ona Kenijczyków, Etiopczyków i Ugandyjczyków do ewakuacji, więc wyjaśnił jej, że ma w Ugandzie status uchodźcy i chce tam wrócić.Young skontakowała się z UNHCR w Dżubie i Katarzyna Kot-Majewska, specjalistka ds. ochrony uchodźców, potwierdziła w ciągu zaledwie kilku godzin historię Jusifa. “Zrozumieliśmy, że jego życie jest w niebezpieczeństwie”, powiedziała.Jusif i Nagmadin musieli jednak czekać kolejne dni na miejsce w samolocie. Kiedy opuszczali placówkę, byli przekonani, że nie uda im się przetrwać czterokilometrowej podróży na lotnisko. Gdy jednak tam dotarli, pod osłoną zołnierzy weszli na pokład samolotu. Jusif mówi, że jego przerażenie to skutek tego, co przeżył w Darfurze. “Wiele straciłem w swoim życiu. Wielu braci i wiele sióstr”, wspomina. Pewnego razu musiał nawet zostawić swoją żonę w ciąży w obozie dla przesiedleńców w Darfurze. Swojej jedynej córki, która potem przyszła na świat, do dziś nie widział na oczy.Dla Katarzyny Kot-Majewskiej, która zanim trafiła na placówkę UNHCR w Sudanie Południowym, kierowała Referatem ds. Pomocy Humanitarnej w polskim MSZ, pomaganie takim uchodźcom jak Jusif czy Nagmadin było głównym powodem jej przyjazdu do Afryki. “Zawsze chciałam pomagać uchodźcom. Czuję wtedy, że robię najlepszą rzecz na świecie”, wyjaśnia Kot-Majewska.”Byłam taka szczęśliwa. Nie w każdej pracy zdarza się usłyszeć podziękowania”, powiedziała Kot-Majewska, gdy obu uchodźcom udało się dotrzeć do Dżuby.Kirsten Young, która zainicjowała akcję ewakuacyjną, także czerpie satysfakcję ze swojej pracy. “W ciągu ostatnich dwóch tygodni nasz zespół umożliwił przewiezienie w bezpieczne miejsce prawie dwóch tysięcy osób. Widok tych ludzi na pokładzie samolotu, świadomość, że pomagamy im tak jak powinniśmy, to niesamowita nagroda.Dla Jusifa i Nagmadina podróż jeszcze się nie skończyła, ale obaj wierzą, że uda im się dotrzeć do Kampali, gdzie studiują anglistykę. “Gdy byłem dzieckiem, nie wyobrażałem sobie, że dane mi będzie przeżyć takie rzeczy”, mówi Jusif. “A teraz jestem sam, bez rodziny, bez matki i ojca, nawet bez żony. Mam nadzieję, że do Darfuru zawita kiedyś pokój i będziemy mogli wrócić do swoich domów”.Kitty McKinsey, Dżuba, Sudan Południowy

Przeczytaj wywiad z Katarzyną Kot-Majewską opublikowany 10 grudnia 2013 roku.