Ahmed stracił ośmioro krewnych
Ahmed żyje, ale już nie potrafi się z tego cieszyć. Ośmioro najbliższych mu osób zginęło, gdy 11 października ich łódź, wypełniona setkami syryjskich uchodźców, poszła na dno w odległości niecałych stu kilometrów od wybrzeży Malty.
Razem z rodziną Ahmeda zginęło jeszcze prawie 30 innych osób.
Ahmed wraz z większością ocalałych z katastrofy trafił do jednego z obozów na Malcie. To tam go poznałam. Z bólem serca opowiedział mi o tamtym dniu.
Ucieczkę z rodziną zaplanował z dużym wyprzedzeniem. “Agenci” pomogli im dotrzeć do Libii, skąd – taka przynajmniej była umowa – przemytnicy z Tunezji mieli ich przetransportować na Maltę. Zamiast tego, cała grupa dostała się w ręce gangu Somalijczyków, Libijczyków i Tunezyjczyków. Do czasu aż przemytnikom udało się zebrać wystarczającą liczbę ludzi, Ahmed i jego rodzina trzymani byli w stajni. Nie mogli jej opuszczać nawet na chwilę. Dni mijały, a cena za przemyt rosła. Kobiety, których nie stać było na zapłatę, były gwałcone, a mężczyzn torturowano. Ahmed zapłacił 3 tysiące dolarów, żeby on i cała jego rodzina mogli wejść na pokład.
Ale gdy weszli na pokład, Jacyś libijscy rebelianci przystawili wszystkim broń do głów i zażądali więcej pieniędzy. Jak się później okazało, rebelianci zorientowali się, że na łódź weszło ponad 200 osób, a więc dwukrotnie więcej, niż uzgodnili to z nimi przemytnicy. Uchodźcy opróżnili swoje kieszenie i dzięki temu udało się zebrać kolejnych kilkanaście tysięcy dolarów. Ale i to nie pomogło. Nagle za nimi pojawiła się łódź patrolowa i zaczęła ostrzeliwać bezbronnych pasażerów. Wielu z nich zostało rannych, a łódź, uszkodzona pociskami, zatonęła w ciągu kilku minut.
* Boglarka Balogh jest węgierską dziennikarką zajmującą się prawami człowieka. Wydała książkę o honorowych zabójstwach w Indiach.